Pan mówi do nas również przez ludzi…
Świadectwa

Pan mówi do nas również przez ludzi…

Nie jest łatwo opowiedzieć, napisać o swoim powołaniu, ponieważ wszystko, co dokonuje się podczas czasu odkrywania swojej drogi życia, dokonuje się głęboko w sercu.

To właśnie tam człowiek odpowiada Bogu na Jego wezwanie. Ale tej łasce towarzyszą też widzialne znaki. Pan mówi do nas również przez ludzi, sytuacje, zdarzenia. Wystarczy tylko mieć szeroko otwarte oczy…

 

Nigdy w dzieciństwie nie miałam kontaktu z Siostrami. Katechezy uczyli mnie Księża i ich też znałam bliżej przez Ruch Światło – Życie. Do tej wspólnoty wstąpiłam w 8 klasie za namową koleżanki. Były tam również dwie moje starsze siostry. O oazie wiedziałam tylko tyle, że jest fajnie.

W wakacje pojechałam na pierwsze takie rekolekcje. Nowe otoczenie, nowi ludzie. Przywitała nas dziwnie ubrana dziewczyna. Było bardzo ciepło, a ona miała na sobie granatową sukienkę z białym kołnierzykiem i jakiś medalik. Później okazało się, że jest to Siostra Postulantka – Nazaretanka. Pewnego dnia kiedy stałyśmy przed domem w małej grupie Siostra opowiadała nam o życiu zakonnym. Przysłuchiwałam się temu wszystkiemu, ale tylko jednym uchem, bo wcale mnie to nie interesowało. W pewnym momencie Siostra podeszła do mnie, podniosła mi do góry włosy i powiedziała: „ładnie byłoby ci w welonie”. Natychmiast odpowiedziałam, że wcale do klasztoru się nie wybieram i mam inne plany na przyszłość. Siostra spokojnie powiedziała: „Nie powiedziałam w jakim”.

Ponieważ byłam energiczną i żywą dziewczyną, bardzo szybko zapomniałam o całym tym epizodzie, ale Pan Bóg nie zapomniał…Kolejny rok nauki, kolejne wakacje i wyjazd na kolejne rekolekcje oazowe. Przyjazd na miejsce była dla mnie szokiem. Znowu była tam Siostra i to na dodatek Nazaretanka. Moim mocnym postanowieniem było, że nie dam się wciągnąć w żadne rozmowy o życiu zakonnym. Tak było do spotkania na temat powołania zakonnego, które było przeznaczone dla całej wspólnoty. Tym razem coś drgnęło. Zadałam sobie pytanie, dlaczego uciekam od tego. Skoro przyjęłam Chrystusa jako osobistego Pana i Zbawiciela, to dlaczego nie chcę, aby On kierował moim życiem? Nie potrafiłam wtedy odpowiedzieć sobie na te pytania.

Powrót do domu, szkoła, wspólnota. Tak płynęły dni i myśl o klasztorze pojawiała się coraz częściej. Pewnego dnia podjęłam ten temat z moją mamą. Reakcja mamy była dla mnie szokiem. Usłyszałam słowo – Nigdy! Czegoś nie rozumiałam. Rodzice mają tyle dzieci, dlaczego nie? Po tej rozmowie byłam pewna jednego, jeżeli kiedykolwiek pójdę do klasztoru, rodzice dowiedzą się o tym w ostatniej chwili.

Czas płynął… Kolejny wyjazd na rekolekcje II stopnia, kolejny szok. Wita nas radosna Siostra Nazaretanka. W mojej głowie pojawiła się myśl: „Panie, czego Ty chcesz?” Bez nawiązywania bliższych relacji z Siostrą spokojnie przeżyłam te rekolekcje i wróciłam do domu. Kończyłam szkołę, co dalej? Chciałam się uczyć dalej, ale jednocześnie szukałam pracy. Coraz bardziej paliło mnie pragnienie wstąpienia do Zgromadzenia, jednak bardzo się tego bałam. Postanowiłam wyjechać na rekolekcje dla animatorów i tam podjąć decyzję co dalej chcę robić w życiu. Podczas indywidualnej modlitwy myślałam o moim życiu, które było ucieczką przed Panem Bogiem. Byłam świadoma, że On dał mi łaskę powołania, a ja wciąż uciekałam i wymyślałam tysiąc powodów dla usprawiedliwienia się i ku własnemu przerażeni usłyszałam jak wypowiadam głośno w Kościele swoje TAK. Szybko rozejrzałam się czy nikt tego nie słyszał, ale na szczęście nikogo nie było. Poczułam ogromny pokój w sercu, którego dawno nie miałam, ale teraz przyszła myśl jak: to powiedzieć w domu?

Wróciłam do domu i powiedziałam o tej mojej decyzji spowiednikowi. Myślałam, że będzie zaskoczony, a on spokojnie powiedział: „długo podejmowałaś decyzję, wiedziałem o tym od dawna”. „To dlaczego ksiądz mi nie powiedział o tym?” „Bo decyzję miałaś podjąć sama. To do jakiego Zgromadzenia?” Nie myślałam o tym. Znałam tylko jedno Zgromadzenie – Nazaretanki. Wiedziałam jak są ubrane, że zajmują się rodzinami i Założycielką jest Polka.

Pojechałam do Krakowa. Wcześniej odnalazłam adres Sióstr. Z lękiem przekraczałam próg domu. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Rozmowa z S. Prowincjalną, data przyjęcia do Postulatu. Miałam 2 tygodnie czasu, aby powiedzieć o tym rodzicom, ale zwlekałam prawie do ostatniego dnia. Wszystko przygotowałam w ukryciu przed rodziną. W poniedziałek, 3 dni przed wyjazdem, powiedziałam w domu, że idę do klasztoru. Płacz mamy, zdziwienie taty. Kolejne odpowiedzi: „Nigdy na to nie pozwolę!” W środę oznajmiłam, że jutro wyjeżdżam. W dzień wyjazdu mama nie poszła do pracy. Brat cicho wyniósł mi plecak z rzeczami, a ja trochę później wyszłam z domu. Nie wróciłam, pojechałam do Nazaretu. Dziś z perspektywy kilku lat zarówno rodzice jak i ja wiemy, że tak musiało się stać. Dziękuję Panu za łaskę powołania, za dar Nazaretu. Jestem szczęśliwa, że mogę być Siostrą Nazaretanką.

Siostra Juniorystka